Quantcast
Channel: za-co-ona-sie-obrazila » dom
Viewing all articles
Browse latest Browse all 10

Ratuj się, rycerzu

$
0
0

Po drodze z pracy wskoczyłem na obiad do ulubionej knajpki. Mój błąd, że wcześniej nie spojrzałem na zachodnią część nieba, która już wtedy musiała zdradzać nadchodzącą ulewę. Gdy pałaszowałem domowego schabowego z frytkami krojonymi na miejscu z prawdziwych ziemniaków zadzwoniła do mnie Żona, z pytaniem, czy ma mi przynieść coś do jedzenia. Wbrew pozorom to pytanie było jak najbardziej uzasadnione, bo przez kilka wcześniejszych dni powiększałem chwałę mojego pracodawcy nie w jakże staromodnym czasie ośmiu godzin zegarowych, ale w dzień w dzień po naście godzin. Za każdym razem, gdy robiłem nadgodziny, Żona przynosiła mi po drodze do domu jakiś ciepły smakołyk, bym dotrwał dzielnie do kolacji bez wykręcania numeru do zaprzyjaźnionej pizzerii.

Z wiadomych przyczyn odmówiłem Żonie, na to ona zaproponowała, że też wpadnie do tej knajpy i żebym na nią poczekał. Żaden problem, rozłączyliśmy się, spałaszowałem przedostatni kawałek schabowego, popiłem czerwoną oranżadą.

I w tym momencie lunął deszcz.

Miuntę później telefon od Żony. Udało się jej schronić pod jakimś daszkiem. Obiecała przedzierać się „na partyzanta” od daszku do daszku, w przypadku, gdyby deszcz ustał. Cała jej droga potrwała jeszcze jakieś piętnaście minut (normalnie pokonuje się ją w góra pięć), za to na jej końcu stał zamówiony przeze mnie zawczasu żurek. Żona zjadła, wyszliśmy z knajpy, na moment przestało padać. Gdy do domu zostało nam jeszcze jakieś dwieście metrów, znowu lunęło.

Żona chciała znowu schronić się pod czym, do wyboru były niestety już tylko różne rozmiary drzew. Osobiście byłem przeciwnikiem tego pomysłu, bo ten deszcz był już ewidentnie burzą – kilka razy się błysnęło, a grzmoty sugerowały, że pioruny raczej zostały naszymi dość bliskimi sąsiadami. Mimo nawoływań Żony poszedłem w kierunku domu, natomiast w połowie drogi wpadłem na doskonały plan – zamiast od razu wchodzić do bloku, wsiadłem do samochodu i podjechałem w miejsce, w którym ostatni raz widziałem Żonę pod drzewem. Cały czas padało, ale misja ratunkowa okazała się nieudana, bo ratowana uratowała się sama, Żona zdecydowała się pobiec jednak przez deszcz do bloku. Dowiedziałem się o tym, gdy chwilę później zadzwoniła zaniepokojona tym, że nie ma mnie w mieszkaniu.

Gdy i ja tam dotarłem, zarzuciłem jej:
J: Skoro wcześniej uparłaś się, żeby ochronić się przed deszczem, stojąc pod drzewem, nie mogłaś poczekać na to, aż cię uratuję?
Ż: A ktoś ci kazał mnie ratować?
J: Daruj sobie takie teksty. Bo co, powiesz też: „Kazał ktoś się tobie ze mną żenić?”
Na to Żona odparła najsłodszym głosikiem:
Ż: A to już sobie rozważ w cichości swojego serca.

I z szerokim uśmiechem zostawiła mnie bez riposty, bym rozważył zagadnienia współczesnej rycerskości.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 10

Latest Images

Trending Articles


Słowacki Juliusz - Lilla Weneda [Słuchowisko PL]


Windows MX 9 by MalcolmX (x86/x64) [PL] [.iso]


Założenia nlp update ORMG 2012


Xiegu x6100


Haki


WWE 2K18 Spolszczenie


Czy to rak? (1 odpowiedz)


Jaki olej do romet ws 50?


BattleTech - Deluxe Edition v.1.9.1 (2018) / ElAmigos


Przyczynek do biografii Doboszyńskiego